Zwierciadło naszych dusz

2019-10-03 15:03

Tak właśnie o swoim domu mówią Karolina i Benjamin Mears. Ona kocha eklektyzm, on, Anglik, przywiązany jest do tradycyjnej angielskiej estetyki. Stworzyli więc przestrzeń, która idealnie odzwierciedla to, co gra w ich sercach

Karolina i Benjamin
Autor: Piotr Mastalerz Chińska waza na kominku kupiona na car boot sale (rodzaj pchlego targu) w Anglii zainspirowała Karolinę do wybrania koloru farby na dwie ściany salonu (Głęboki granat, Colours Premium).

Karolina miała małe mieszkanie na warszawskiej Saskiej Kępie. Gdy w jej życiu pojawili się mąż Benjamin i dwa koty, a w perspektywie jeszcze dziecko, 40 metrów kwadratowych trochę się skurczyło…   

Lepszy remont niż budowa

Własny dom od zawsze chodził nam po głowie – mówi Karolina. – Zaczęliśmy go szukać tuż po ślubie, we wrześniu 2014 roku. Wiadomo było, że kupno działki i budowa nie wchodzą w grę, bo całe to przedsięwzięcie zabrałoby za dużo czasu. Byłam prawnikiem w jednej ze spółek akcyjnych zajmujących się odnawialnymi źródłami energii, a mąż w międzynarodowej firmie zajmującej się tzw. CSR-em i często spędzaliśmy w pracy ponad 10 godzin dziennie. Baliśmy się także natłoku spraw administracyjnych i tych związanych z budową (zapewne spoczęłyby na moich barkach z uwagi na niewystarczającą znajomość języka polskiego przez Bena). Postanowiliśmy więc poszukać czegoś do remontu. Okazało się to nie takie łatwe. Domów, które braliśmy pod uwagę z racji lokalizacji  (do godziny dojazdu do stolicy i w miarę blisko Łosic pod Siedlcami, by móc odwiedzać moich rodziców), wielkości, stanu oraz ceny, nie było tak dużo, jak się spodziewaliśmy. W którąś niedzielę umówiliśmy się z agentem na oglądanie nieruchomości pod Mińskiem Mazowieckim. Dom był
efektowny, ale… naszą uwagę przykuł inny z szyldem Sprzedam! Ten, jako jedyny, nie był wykończony wewnątrz, nie miał parkanu i urządzonego ogrodu. Od razu wiedzieliśmy, że to jest to! – Zamiast ładnego gotowca możemy mieć dom, który sami wykończymy!  

Od pierwszego wejrzenia

To uruchomiło wyobraźnię Karoliny, zwłaszcza że pasjonowały ją wnętrza i w ilościach hurtowych kupowała pisma wnętrzarskie (głównie angielskie), które były jej inspiracją. – Wycięte z nich zdjęcia wklejałam do zeszytu pt. Nasz dom, tworząc mood boardy – wspomina. – Było tam też miejsce na obliczenia dotyczące materiałów i wskazówki dla ekipy wykończeniowej. Urządzanie domu pozostało mi w pamięci jako cudowny czas (choć nie wszystko szło jak po maśle). Jestem dumna z osiągniętych efektów. A wam się u nas podoba?