W moim magicznym domu. Dekoracyjne przedmioty

2009-06-22 2:00

Magda Kazimierczuk, redaktorka i stylistka Dobrego Wnętrza, magazynu o nowoczesnych wnętrzach, otacza się niezwykle dekoracyjnymi przedmiotami. Pozwoliła nam zajrzeć do swojej serwantki, gdzie trzyma urokliwą zastawę stołową, świeczniki i nalewki.

O swoim upodobaniu do wyjątkowych rzeczy opowiadała, częstując nas czereśniową nalewką własnej roboty, którą podała w pięknej, kryształowej karafce. To było bardzo miłe. Chciałoby się zawsze być przyjmowanym tak ciepło.

Redakcja: Młodzi ludzie wybierają raczej współczesne wzornictwo, ty inaczej...
Magda Kazimierczuk: Pochodzę z rodziny, która w czasie wojny utraciła wszystko, może stąd szacunek dla wiekowych przedmiotów. Poza tym kocham dekoracyjność: malowaną porcelanę, wzorzyste tkaniny, złocenia - mam skłonność do przepychu. Ale staram się nad tym panować.
Redakcja: Ktoś zaszczepił ci tę miłość?
M.K.: Moja mama. Pamiętam, że prawie każdej niedzieli zabierała mnie i siostrę na spacer po targu staroci na Kole. Buszowałyśmy tam wśród starej porcelany rozłożonej na kocach, wśród spatynowanych srebrnych pater i cukiernic, w dekoracjach teatralnych z rekwizytorni przedwojennych teatrów. Znosiłyśmy do domu te niezwykłości i dzięki temu u nas było zupełnie inaczej niż w mieszkaniach znajomych. Oni urządzali się schematycznym zestawem: porcelana z Włocławka, fotele Kon-Tiki, sosnowe półki ze Swarzędza. Dziś także oddałabym duszę za wyjątkowy okaz z przeszłości.
Redakcja: Bez którego z nich nie wyobrażasz sobie swojego domu?
M.K.: Bez świecznika. Znalazłam go na mazowieckiej wsi. Dzieciaki kopały nim dołki. Zaproponowałam handel wymienny - butelka coli za platerowany szabasowy świecznik z hebrajską inskrypcją, która brzmi: „Zapal świeczkę”. Stosuję się do niej w każdy piątek, po zachodzie słońca.

Czasem dla zabawy z mamą i siostrą wymieniamy się naszą ulubioną porcelaną. Zbieram bawarską porcelanę. Śniadaniówki z lat 50. Pierwszy raz zobaczyłam je u mojej przyjaciółki mieszkającej w Berlinie. W długim holu, na powieszonej nisko półce, stały równym rzędem. Każda inna. I każda piękna. Zamarzyłam o takiej kolekcji.

W Polsce komplet - filiżanka, spodek i talerzyk - kosztuje ok. 200 zł. W Niemczech na flohmarkcie są o wiele tańsze. W tym roku udało mi się kupić na Pomorzu filiżankę z dwoma talerzykami za 30 zł.

Wieczorami nie potrafię obejść się bez światła świec. Migoczące płomienie uspokajają, relaksują. Dom wygląda wtedy zjawiskowo. Mam wiele świeczników. Większość z nich to pojedyncze egzemplarze kupione za grosze na starociach. Mam jednak też kilka nowych.

Przepis Magdy na pyszną nalewkę z czereśni

Składniki:
1 kg czereśni z pestkami, 1 l spirytusu 95%, 1/2 l wódki czystej 45%, 1 kg cukru

Przygotowanie: Umyte owoce wsypuję do szklanej butli i zalewam obydwoma alkoholami. Zakorkowuję. Odstawiam na 4-6 tygodni (co kilka dni potrząsam butlą, żeby wymieszać płyn z owocami). Potem zlewam alkohol z owoców (przez lejek z filtrem do kawy). Czereśnie przekładam do słoja, rozgniatam owoce, nie uszkadzając pestek (trochę zostawiam w całości, żeby włożyć dla ozdoby do karafki), zasypuję cukrem. Mieszam, potrząsając naczyniem. Odstawiam na 2-3 tygodnie, aż cukier się rozpuści. W tym czasie kilkakrotnie wstrząsam. Powstały syrop zlewam z owoców, filtruję i doprawiam nim odlany wcześniej alkohol. Od ilości wlanego syropu będzie zależała moc nalewki.